10.09.2012 | autor: Administrator

Redaktor: Anna Szukalska
 

Jesteś bezrobotna? Chcesz znaleźć pracę, ale obawiasz się założyć działalność gospodarczą?

 

Rozwiązaniem jest założenie spółdzielni socjalnej. Na temat tej formy działalności i nie tylko miałam przyjemność porozmawiać z prof. Zdzisławą Janowską, prezeską Międzynarodowej Fundacji Kobiet, która buduje spółdzielnię socjalną „Szansa”.

 

Anna Szukalska: Proszę opowiedzieć kilka słów o projekcie.

 

prof. Zdzisława Janowska: Chciałabym, żeby ukoronowaniem mojej działalności na rzecz wykluczonych społecznie i kobiet było zrealizowanie projektu „Szansa”. Międzynarodowa Fundacja Kobiet przeszkoliła wiele osób wykluczonych społecznie i chciałabym, aby chociaż część z nich mogła w tej spółdzielni zarabiać na swoje utrzymanie.

 

A. Sz.: Dlaczego akurat spółdzielnia socjalna?

 

Z.J.: Spółdzielnia socjalna jest ewenementem na dzisiejsze czasy. Ustawodawca przewidział, że dla osób, które długotrwale nie pracują odpowiedni byłby właśnie taki rodzaj aktywności zawodowej. Jest to również propozycja dla długotrwale bezrobotnych, którzy wyszli z zakładów karnych, bezdomnych, niepełnosprawnych, a więc wszystkich wykluczonych. Główną wartością dla której warto zakładać spółdzielnie socjalne jest to, że osoby te jednoczą się na rzecz reintegracji społecznej, są oni wspomagani pewnym zastrzykiem finansowym a sama forma prawna jest tutaj dość prosta. Ponadto spółdzielnia socjalna może być wspierana przez podmiot prawny. W przypadku projektu „Szansa” Międzynarodowa Fundacja Kobiet będzie uczestnikiem tej spółdzielni socjalnej, po to, żeby dać parasol osobom w niej pracującym, tj. żeby osoby pracujące w tej spółdzielni mieli większą wiedzę o promocji, marketingu i finansach i żeby się nie obawiali się, że ta instytucja od zera powstająca nie upadnie.

 

A.Sz.: Skąd pozyskała Pani budynek?

 

Z.J.: Międzynarodowa Fundacja Kobiet w związku z tym, że jest organizacją pozarządową, otrzymała od gminy lokal w użytkowanie. Został użyczony budynek nadający się do kapitalnego remontu, stojący praktycznie przez 7 lat w stanie ruiny. I mój pomysł polega na tym, żeby pozyskać kilkadziesiąt podmiotów prawnych, osób fizycznych, które pomogą nam ten budynek odbudować. Finalnie chcemy, żeby w tym budynku znajdował się punkt gastronomiczny, mała tania jadłodajnia dla okolicznych mieszkańców, pogotowie krawieckie, oraz żeby była możliwość opieki nad dzieckiem i osobą starszą.

 

A.Sz.: Jest już przewidziany termin kiedy zakończy się budowa?

 

Z.J.: Chciałbym żeby budowa zakończyła się do lata. Muszą jeszcze wejść firmy, które będą robić wyposażenie wewnętrzne, trzeba założyć płytki ceramiczne itd. Następnie trzeba będzie się martwić o wszystkie inne sprzęty. Przede mną jeszcze szereg firm, typu Ikea do której jeszcze nie trafiłam z prośbą o wsparcie dla spółdzielni.

 

A.Sz.: Co przeciętny Kowalski może zrobić aby wesprzeć projekt?

 

Z.J.: Przy okazji 1 % jest możliwości odliczenia podatku dochodowego i wsparcia projektu. Zachęcam również wszystkie podmioty prawne i fizyczne do pomocy. Nawet jeśli ktoś ma małą firmę, każde wsparcie jest mile widziane. Może uczestniczyć w działaniu elektrycznym, przeznaczyć część elementów do instalacji elektrycznej, gazowniczej, czy ciepłowniczej. Można pomóc w oświetleniu, wyposażeniu np. kuchni – wtedy przewiduję tzw. drugi etap budowy. Wówczas chcemy założyć punkt przedszkolny i oddać do użytku 2 mieszkania socjalne. Stąd też każda pomocna ręka, każdy pomysł, jak również chęć do pracy przy tworzeniu spółdzielni jest na wagę złota.

 

A.Sz.: Kiedy zaczęła Pani działać społecznie?

 

Z.J.: Działalność społeczna towarzyszyła mi całe życie. Od dziecka zawsze się tym interesowałam. Byłam również mocno zaangażowana w tworzenie Solidarności, grupy opozycyjnej. Zawsze walczyłam o prawdę, o słabszych i zawsze sprzeciwiałam się nieuczciwym działaniom. Również na terenie uniwersytetu. Na szeroką skalę działalność społeczną rozpoczęłam wtedy, kiedy został przywrócony ustrój, włączyłam się we wszystkie działania przewrotowe i angażowałam się jako radna w Pierwszej Radzie Miejskiej. Startowałam z grupy Komitetu Obywatelskiego.

 

Zastrzykiem do działań społecznych był wyjazd z grupą radnych do Stanów Zjednoczonych. Polacy, którzy byli w różnych miejscach świata zapraszali radnych mieszkających w Polsce, żeby pokazać i nauczyć ich m.in. jakie i w jaki sposób w gminach przeprowadzane są działania jednoczące społeczność lokalną. Ja się znalazłam w takiej 15 osobowej grupie, nagle w Ameryce, kiedy wówczas było niemożliwe, żeby gdziekolwiek wyjechać . Trafiłam do wielu miejsc, m.in. do Chicago, gdzie podejmowane były inicjatywy na rzecz kobiet.

 

Stamtąd wróciłam z postanowieniem, że nie mogę tego nie oddać – było to tak fantastyczne doświadczenie. Wówczas w Polsce zaczęło szaleć bezrobocie i wtedy siłami społecznymi zaczęliśmy działać na terenie Łodzi. Wtedy kilkaset pań było szkolonych jak prowadzić własną firmę. Można powiedzieć, że jestem pionierką nauczania bezrobotnych kobiet.

 

Później na podstawie tych działań, razem z dwójką przyjaciół założyliśmy fundację. Tworzyło ją 10 osób w tym różnych wykładowców z dziedziny nauki i biznesu. Nie było jeszcze Unii Europejskiej dlatego nasze szkolenia były niekiedy częściowo płatne. I przez moje ręce przeszło parę tysięcy osób, w większości kobiet i firm, które upadały, a część z nich rozwija się i do dziś funkcjonuje.

 

A.Sz.: Co Panią inspiruje?

 

Z.J.: Potrzeba pomocy innym. Nie wyobrażam sobie życia dla siebie samej.